( engels
kozlov)
powracamy wspomnieniami przez las... złocą się zagajnik modrzewiowy, olchy i brzozy...
pachnie... pachnie wczesną jesienią, żywicą lubuskich sosen... żadne inne
podróże poza podróżami w czasie nie są dziś potrzebne... do majowych
chrabąszczy, czerwcowych robaczków świętojańskich, wrześniowych pająków... w
pamięci kolorujemy motylom skrzydełka, wyrywamy żądła osom... nietzsche pisał, że
to, co ma spaść, należy popchnąć... więc postrącaliśmy pożółkłe liście,
spadałam wraz z nimi, by starannie zagrabić je na dnie losu... jesienne pajęczyny rozrywają się i
zszywają po drodze lat... domy tracą i na nowo zyskują swoje właściwości
ochronne... najpierw są lasy,
a potem potopy... burzliwe morza, oceany pustki i góry lodowe... i ofiary ego-titaniców
zamiast bohaterowie arek, co na dnie przemieniają się w bursztyny, powoli,
kawałek po kawałku... aż los na plaży zdarzeń pomaga im pozbierać się... i
ponakleja na miedziane druciki... ułoży w nową kompozycję drzewek szczęścia... aż
ich samych w nich samych odnajdzie ukrytych... niewidzialnymi dłońmi i bursztynową
nalewką myśli rozgrzeje... żywicą serca jeszcze szczelniej wypełni... zapachem
lasu powracamy do życia... złote liście
drzewom odrastają... bo już tamte robaczki i tamte lata spokojnie zastygły...
każde wspomnienie zasnęło zaklęte w swojej bursztynowej komnacie... bursztyny
przyciągają papier, więc od losu przyciągamy białe kartki... zapisujemy wszystko złotymi literami... ku pamięci... ku szacunku... ku bogactwu dobrych
kolejnych wspomnień... ku wolności... przyśniła mi się piękna starość, obudziła
radosna młodość... i wieczność lasów, których już nie ma... pachnie... znowu
pachnie wczesną jesienią... chodźmy na spacer póki drzewa się złocą... i
cieszmy się momentem wolności spadających liści...
Ależ barwny w uczucia ten spacer:):) - ile tu kolorów, myśli i ten złoty...jesień to jednak nastraja:):)
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię dziś do zabawy:) zapraszam.
widziałam :) dzięki! :*
OdpowiedzUsuń