(surbhi shetty)
święta od
święta... odświętna kreacja... a potem zrządzenie losu i zrzędzenie bo zimno...
przełomy, wyłomy, nowe gesty, słowa i zwroty... nieoczekiwane zwroty akcji...
domowe wino przyprawiające o zawrót głowy... odwrót? odwróć karty w tarocie...
szampan o północy... ciepło... nagłe ciepło... dotyk jest taki ważny, bo
spowalnia... zaparz kawy: na dzień dobry, na dzisiaj i na zaś... tak na
obudzenie.... ocknij mnie, dokąd tak się spieszę? zapobiegliwie wolę nie
zapobiegać... chociaż boję się zabiegać o cuda z pomiędzy twoich ramion...
opowiedz mi nową bajkę... taką nie z mojej bajki... historię niestworzoną....
dla mnie... taką, do której może jeszcze wewnętrznie nie dorosłam... ostatnio
częściej nie potrafię być dorosła... gubię się w systemie zero-jedynkowym...
wóz albo przewóz... przewóz... wywóz... odwilż... kolejne kroki w kierunku do
przodu grzęzną w niepodatnym gruncie... zaczynałam topnieć... zaczynałam
mięknąć... błotnieć... mętnieję... i chociaż jestem jak roztwór tak bardzo
nienasycony... boję się dodać więcej ciebie do siebie... będę miała wyrzuty
sumienia... wnioskuję to z dzisiejszych rozmów z głuchym kotem... z własnego
milczenia... teraz postoję... postoję i ochłonę... i poczekam... na kawę, aż
się zaparzy... z cukrem – tak, jak lubię... dzisiaj cisza mnie uspokaja, ale
jutro zacznę się nią niepokoić... intensywna praca... szybko zmieniam punkty
zaczepienia myśli i stany skupienia... w lutym pewnie przyjdą znowu mrozy...
zeszłoroczne śniegi leżą wciąż w nieosiągalnych jeszcze partiach...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz