(fot. internet)
pobawmy
się snami... we śnie byłam listem w butelce, dryfującym w poszukiwaniu stałego
lądu... ze słońcem bawiłam się w chowanego... przez noc szukałam go w nieśmiałych światłach mniejszych gwiazd, by, jak co rano, ono zaskoczyło mnie... szukasz mnie po
omacku, w blasku księżyca, w blasku swych oczu... szukasz? to miało być
przypadkowe spotkanie gdzieś po drodze... po drodze ze słońcem... po drodze
pisanych i z rozmachem skreślanych słów... przechodzą bose stopy, znikają
kolejne ślady na piasku... przechodząc przypadkiem, czasem popatrz pod nogi,
obejrzyj się czasem... odnajdź mnie... czasem... przeczytaj pod słońce, to co
pokreślone... słońce nas poprowadzi promieniami i liniami przekreśleń, jak
lalkarz swoje kukiełki w teatrze... kiedy nasze spojrzenia spotkają się, już
nie schowamy się przed sobą... już nie schowamy nieśmiało przed sobą wzroku...
już nie schowamy wstydliwie głów w ramiona... już nie schowamy głów w piasek...
każdego poranka będziemy spieszyć się na wschód słońca... będziemy patrzeć
prosto w jego środek i choć nie będzie raziło... oczy będziemy mrużyć z
przyzwyczajenia...